Dzieci
Nasze dzieci swoimi ciepłymi rączkami
uprawiają czekoladowe pola
na naszych powiekach.
Ich miękkie ciała
oblane mlecznym puchem
pachną kwiatami wierności i prawdy.
Nasze dzieci upijają się
kryształowymi, tajemnymi zdrojami
szczerych intencji i słodkich uniesień.
Nasze dzieci tęczą w swoich oczach
rozkruszają mury i burzą ściany domu,
małymi paluszkami chwytają za skrzydła
twój smutek i rozpacz,
tupaniem przepędzają złość i samotność.
Nasze dzieci mają tysiące powodów
żeby nas nienawidzić;
brak im na to czasu.
Z płaczu i ze śmiechu
tkają kwitnący kobierzec
a pies stary Dalmatyńczyk
jest im kapitanem, czasem wodzirejem.
Nasze dzieci zadają nam tysiące pytań,
na każde znamy odpowiedź.
Pro forma
kosmos pędzi ku galaktykom,
stwór czarny ręce chude ma i długie,
drewnianość bierze się z drewna,
czerwony dziób bociana kroi
bochen słońca wiszący nad lasem.
Komentarze (3)
W tym wierszu jest kilka ciekawych obrazow i dobrych
porownan, chociaz musialam przeczytac go dwa razy aby
zrozumiec sens niektorych fragmentow.
Calosc interesujaca!
naszym dzieciom brak czasu by nas nienawidzić - to
prawdziwa lekcja dla nas. :) "tupaniem przepędzają
samotność - czy to nie piękne?" :)
`bochen słońca wiszący nad lasem.` swietne.
brak mi takiego bochenka nad śląskiem
+ dla Ciebie