sierota
Drogą idzie sierota,
Drogą idę ja..
Najpierw osierociły mnie moje poglądy,
Runęły jak lodowa kula,
Nawet nie zostały po nich okruchy,
Wszystko stopniało…
Następne były marzenia,
Odfrunęły,
Wzbijały się coraz wyżej i wyżej,
Aż w końcu pękły jak balony…
Później opuściły mnie moje ambicje,
Poszły bez słowa w cztery strony świata,
Tak po prostu…
Przyszedł też czas na nadzieję,
Nie wiem gdzie przepadła…
Wcześniej osierocił mnie czas,
Widzieliśmy się jeszcze tamtego
wieczoru,
A kiedy rano się obudziłam, jego już nie
było…
Później opuściły mnie siły…
Jedna po drugiej,
Wymykały się ukradkiem i stałam się
bezsilna…
Wtedy kiedy nic nie mogłam zrobić,
Zbuntował się dobry humor, uśmiech i
życzliwość,
Również odeszły…
Po tym wszystkim odeszli ode mnie
ludzie,
Wymykali się z mojego życia jak
złodzieje…
Po cichu…
Aż w końcu zorientowałam się, że nikogo już
nie ma.
Zaraz po tym cierpienie wygarnęło mi, że
nie pójdzie ze mną dalej,
Została ze mną tylko wiara, którą trzymam w
rękach,
Idę z nią tą ciemną drogą…
Ja wierząca w COŚ sierota…
Komentarze (3)
Bardzo ciekawe wyznanie. Myślę, że nigdy wszystko nie
jest stracone. Ja bym próbował odbudować w sobie wiarę
w ludzi. Napewno wrócą. Życze tego.
Wiara zawsze umiera ostatnia:) jeśli ją masz to
znaczy,że żyjesz...po burzy zawsze wychodzi
słońce..Zapamiętaj!
wiersz ma głębszą wymowę...dobrze że ta wiara
pozostała...pozdrawiam