Moja utopia
Nie pragnę gorącego pisaku pod stopami.
Nie pragnę widoku morza, co rano.
Nie pragnę twoich pocałunków.
Nie pragnę dotyku twoich dłoni.
Cóż mi z zielonego lasu?
Cóż z kolorowych łąk?
Niebieskiego nieba?
Miłości też mi nie trzeba.
Moja utopia to miejsce,
którego tu nie mam.
To miejsce, gdzie serce do Ciebie nie
woła.
Tam nie ma czasu.
Nie popełniam tam błędów.
Nie grzeszę,
płakać też nie chcę.
Nie chcę wołać „jeszcze”.
Tam nie ma nieba.
Piekła też nie widać.
Nie ma ognia,
nie ma blasku księżyca.
Chyba marzę o nicości.
O czymś czego nie mam.
O spokoju ducha.
Chyba marze o względach u Boga.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.