Moja wolność
Siedzę na krześle elektrycznym i czekam.
Czekanie to chyba najgorsza czynność, jaką
muszę robić.
Doprowadzili mnie, posadzili.
Kajdany na rękach i nogach.
Na głowie dziwne metalowe blaszki,
a wszędzie kable, które tak mnie dręczą.
Siedzę i czekam, na kogoś odważnego.
Wszyscy tylko się patrzą i też czekają
Czekają razem ze mną, ale chyba nie na to
samo.
Osądzili, wydali wyrok w imieniu prawa i są
zadowoleni,
spokojni, że sprawiedliwi.
Większość zadecydowała o tym, że już nie
zjem na śniadanie jajecznicy,
nie wypiję kubka kawy z mlekiem,
nie powiem już kocham Cię, przepraszam
Ciebie, dziękuję Ci.
Siedzę na zimnym metalowym krześle i patrzę
im prosto w oczy.
Każdy z nich, który przyzwala abym tu
siedział
zasługuje na takie samo krzesło.
Wciąż czekam na odjazd pociągu gdzieś w
nieznane,
niech już to się skończy, dość
przedstawienia,
w którym moje życie gra główną rolę.
Opadnie kurtyna, zgasną światła a ja ujrzę
światłość i wreszcie
nie będę już czekał.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.