Moje słabości
Siedzę nad rzeczką
Strumieniem raczej
Przy nim dziś płaczę;
Rozważam miłość
Te rozognioną
Jej nie ostudzi zimna już tafla
Choć jesień wkoło
I cichy wiatr
Podnosi skrzydła ptakom żałoby
Jest mi wesoło
To smutno znowu
Bo myślę ciągle nad sposobami
Radzę o planach
Ze sobą samym
Jak gorzkie i łzawe
Zdusić w zarodku
Obawy
Szukam pomocy na łonie natury
Spoglądam w sine niebieskie chmury
I raz nadzieje to znowu zwątpienie
Strachu westchnieniem
Przemycam do głowy
Szukając słowy
Jakimi mogę
Oddać mą trwogę
Co czuje nie wiem; a czucie ważne
Bo daje drogi dokładne plany
Gdy do szczęścia bramy kręto zdążamy
Chcę już zastukać
Inskrypcja złota
Zdobi te wrota
Lecz jest kołatka, już przyrdzewiała
Wysoko
A czy otworzy, da pozwolenie
Czy odwzajemni to wejścia pragnienie?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.