Na scenie twarzy
Sfrunęłaś skrzydłami dłoni
na scenę mojej twarzy
z poezją dotyku
o jakiej mogłem tylko marzyć
Opuszki palców
miękkością leczniczą
zmartwienia pozbierały z czoła
obracając w nicość
Z lekkością tanecznej swobody
spłynęły ku skroni, nad brwiami
pragnienie budząc
o ich wędrówce bez granic
Powiekami pozbawiłem się wzroku
bojąc się spłoszyć
entuzjazmu ich kroków
niosących tak wiele rozkoszy
Ognie rozpaliły na policzkach
i już miały dotknąć usta
nagle się rozbiegły, przepadły
ułamek sekundy, zabolała pustka
Przerażony otworzyłem oczy
gotów szukać ich wszędzie
i ujrzałem najczystsze szczęście
przy ustach ust Twoich czerwień
Komentarze (10)
Ileż to się podziało na tej scenie,dobrze ,że
szczęśliwe zakończenie:)
Pięknie opisane doznania Wiersz jest zwiewny napisany
z dużą wyobraźnią Brawo! :)
Subtelny, nastrojowy, obrazowy, bardzo ładny.
Piekny wiersz, lekko sie go czyta.
Miłoasc jak pieknie ja czuc i cudownie kochac...brawo
za klimat wiersza...
Jak śliczne usta . Ciepłe nastroje wprowadzasz :)
To szczescie tak kochac i byc kochanym,,,
a marzenia czesto sie spelniaja,,,i Tobie
niech sie spelnia,,,pozdrawiam wiosennie
z daleka.
wiersz cieplutki, uczuciowy , przepełniony
miłością...pozdrawiam
tylko miłość może takie piękne wiersze dyktować :)
pozdrawiam
...może się spełni, życzę, pozdrawiam :-)