na zabawie
Gdzieś na zabawie w jakimś mieście
w jakiejś knajpie, nie ważne gdzie,
siedziało dwoje ludzi, oddalonych,
tak różnych, a tak podobnych,
samotnych.
On chudy, rozczochrane włosy, grube
okulary,
twarz z pozoru nie ciekawa.
Ona niska, korpulentna, przestraszona.
Oboje sprawiali wrażenie odbywających
karę.
Nikt nimi się nie interesował.
Aż dojrzał On Ją i coś w nim drgnęło.
Bez chwili wahania podszedł do niej,
przysiadł bez słowa, nigdy tak nie
robił,
a Ona choć zaskoczona, też milczała.
Poprosił Ją do tańca i rzecz dziwna,
zgodziła się.
Widać, że w tańcu im nie szło,
ruchy niezgrabne, deptanie po palcach,
a wokół ironiczne, pogardliwe uśmiechy.
A Oni jakby sami tylko tutaj,
coraz bardziej przytuleni.
Choć tak zabawni, tak bardzo piękni,
jak nikt tu na sali, rodzącą miłością
piękni.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.