Nadworny błazen.
Jestem twym nadwornym błaznem
i jak błazen sprawiam, że śmiejesz się.
Lecz nigdy nie wiem, czy wesołość twa
czerpie siłę z mojej udanej sztuki...
Czy może z mojej szkardnej ułomności.
Jetem twym nadwornym błaznem
i śmieje się kiedy tylko masz ochotę.
Zakładam powycierane łachy i czapkę,
której dzwoneczki biją mój zgon.
Poświęcam szczęście, by dać je tobie...
Jestem twym nadwornym błaznem.
Wyjmujesz mnie z szafy, kiedy ci źle.
Chcesz bym tańczył, ja tańczę żywo.
Tylko, gdy mi każesz płakać i iść już...
Ja nie umiem zostawić cię nieuczesanej.
Komentarze (3)
Ty ją kochasz, a ona Ciebie nie... Czy dobrze to
odebrałam? Twoja miłość jest wielka, dlatego jesteś
gotowy do poświęceń i niech tak będzie byle nie wbrew
sobie. Dobry wiersz!
Żeby pisać w tej tematyce trzeba mieć pomysł, aby
uniknąć wtórności. Twój pomysł bardzo mi sie podoba.
Metafory perełki, a zakończenie znakomite...
niby ta końcówka zgrzyta ,burzy melodyjność i jakby
zupełnie nie pasuje ale właśnie to
słowo,,nieuczesanie''najbardziej mi sie podoba.Ma w
tym miejscu największy sens, bowiem swoim
błaznowaniem sprawiasz,że ona czuje się dobrze,wygląda
dobrze,jest uczesana,dopieszczona...itd..bardzo dobry
wiersz.