Nadzieja
Znów nie wiem co dzieje się,
samotnie siedzę tu
poranek szary przytłacza mnie,
i nie rozumiem twych słów.
Łzy nieba płyną po szybie
spadają na moją twarz,
a ja w radości przypływie
wołam do ciebie "patrz!"
Lecz to tylko chwile
nim znów przypomnę sobie,
że po tobie zostało tyle,
ile w pamięci swej chowie.
Pamiętam, wołałam Cie
w noc ciemna i samotną,
bo przebudziłam się
przestraszona marą lotną.
Czekałam tak cicho i długo,
czekałam na jakiś znak,
że do mnie wrócisz luby,
że nie zostawisz mnie tak.
Żyłam tą głupia nadzieją,
łudziłam się dzień i noc,
ze wrócisz słoneczną niedzielą,
lecz już do prawdy dość!
Nie mogę tak dłużej żyć
niepewna, smutna, zła.
Chce przerwać w tym miejscu nić,
i zostawić za sobą żal.
Będę znów się uśmiechać,
w kolory zakwitnie mój świat,
a na Ciebie nie będę czekać,
bo czekam już od lat.
Zapomnę o Tobie na dobre,
a gdy wybiegnę z domu
spotkam szczęście za rogiem
nie mówiąc nic nikomu.
Bo to jest moje życie
nowe, cudowne, świeże,
obdarzy mnie obficie,
i pozostanie takie, w to wierzę.
Komentarze (2)
Ładnie napisany, płynnie się czyta.
Całkiem niezły wiersz.
Pozdrawiam.
życzę Ci szczerze tego wszystkiego co w trzech
ostatnich strofach.