nadzieja
Nadzieja podobno umiera ostatnia,
Łagodnie i cicho, odchodzi ze smutkiem.
Podsycana słowami, bez udziału czynu.
Na domysłach opierając głowę,
poddaje się powoli jednak krok po kroku.
Co zrobić ma, istota malutka,
gdy wszystko już przestaje wokoło trwać.
Zebrawszy do kupy wszystkie za i
przeciw,
stanąwszy na rozstaju drogi.
Człowiek potrafi wiele z siebie
wykrzesać,
i pójść tam, gdzie poniosą nogi.
Za plecami zostawia to co nakręcało,
lecz dotrzeć do tego nijak się nie dało.
Może błąd w podejściu, może dowcip losu.
Może wszystko naraz, przeszkody ustawia.
Nadzieja umarła, droga wciąż się wije,
rusza więc przed siebie, z myślami się
bije.
Lecz myśli ucichną wraz z długości
drogą,
Jedną niepogodę zastąpi drugą niepogodą.
I tak cały czas, borykać się trzeba,
z brakiem nadzieji, przeciwnością losu.
Dzwigać garb doświadczeń i myśli chaosu.
A droga jak droga, czasem prosto
biegnie,
a za chwilę skręci i z inną się
przetnie.
I tylko żal nadziei, która probowała
ogrzewać ciało nie mające ciała.
Komentarze (1)
Pięknie o nadziei. Szkoda,że ona jest ostatnia.
Pozdrawiam.