Namalowana twarz
Czas nigdy nie zmuszał mnie do gonitwy,
Bym uciekała, by nie zostać za nim.
Czas nigdy nie kazał mi tego,
Bym go goniła, chciała być przed nim.
Nigdy nie prosiłam nikogo
o dzień spędzony tak po prostu.
Nigdy nie chciałam iść cudzą drogą
i nie paliłam za sobą mostów.
Nie wołałam do Boga o wolność,
bo wolna jestem, chociaż Jego.
Nie zasypiałam, gdy czyniła to zdolność
do życia godnego i szczęśliwego.
Zakreślam koła na pisaku emocji,
buduję zamek z kamieni swych żali,
ale nie wiem, czy użyłam dobrych proporcji,
które pozwolą im trwać, by ...trwały.
I dzisiaj wchodzę powoli na swoje
nieuniknione własne rozdroże,
lecz nie wiem, w którą podążyć stronę,
bo żaden znak mi już nie pomoże.
Jednak rozumieć powoli zaczynam,
że każda droga jest do przejścia.
Nieważne, przy którym znaku się
zatrzymam
i tak prowadzi do mego jestestwa.
Czy warto jednak iść drogą, która
pomieści tylko jedną osobę?
Czy warto jest odgrodzić się murem,
by tylko dla siebie mieć tę drogę?
Może mnie słyszysz, czekam na ciebie.
Pomóż mi przejść przez życia dolinę.
Czy będzie łatwo czy trudno - nie wiem.
Pomóż mi tak, jak ja to uczynię.
Maluję twoją twarz na szybie kruchej,
przez którą widzę schematyczny świat.
Przyjdź, a może szkło się stłucze,
może rutyna zniknie, ot tak!
Nie będę kazała czasowi uciekać przede
mną.
Nie będę wołała do Boga o swobodę.
Nie zmuszę życia, by wybrało ciemną,
tylko sobie przeznaczoną drogę.
Przystanę jednak na rozdrożu swym,
poczekam na ciebie, wiem, że
przybędziesz.
A wtedy nie będę już czasu gonić,
lecz będę malować twarz twoją wszędzie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.