narodzenie
niewidomy nie widział pierwszej gwiazdy
umiał słyszeć zmęczonych pasterzy
łopotali po różowej łunie
opuszkami rozpoznawał nieboskłon
głuchy byłem na twoje wołanie
narażony na wiatr co przepędzał
myśli i wyryte w nich zapisy
nie umilkła nasza rozmowa
teraz słyszę jak mrugasz powiekami
dotykam nieboskłonu w twoich ustach
Komentarze (24)
Piękna, wysublimowana poezja :)
W różnych momentach życia człowiek jest gotowy na
"narodzenie" się w nim wiary.
Tak to odczytuję, może się mylę.
Pozdrawiam
Witaj.
Pięknie!
Pozdrawiam w Nowym 2020 Roku.:)
Kiedyś... teraz...
przepięknie, z nadzieją na lepsze, co może nadejść...
Miłego wieczoru, Karolu :-)
czytałem z ogromnym podobaniem
Niebanalnie, poetycko i ciepło,
chciałabym umieć tak pięknie pisać.
Miłego dnia życzę :)
Faktycznie, lekkim piórem napisany i lekko się czyta.
I ma nawet pewne działanie uspokajające ( a to mi
akurat potrzebne, hehe :-)).
Piękny wiersz. Pozdrawiam serdecznie :-)
Miękko.
Z podobaniem :)
Podoba mi się klimat ciepło melancholijny. Bardzo na
tak. Pozdrawiam serdecznie