Nauczono nas przemijać
I znowu lecę w dół. Na łeb, na szyję, bo to
tylko lodowate daty,
choć w kaktusach kwiaty. Za słabe. Nie
dadzą rady.
Tak dużo ciepła mnie otacza, ale jakby za
pancerną szybą depresji w świecie, który
mnie oblepia,
nie mogę sięgnąć, by pochwycić rozsądek. By
uzdrowić skażoną glebę swego
przeznaczenia.
Lecicie ze mną na ryj. Staczamy się jak
zarzynane świnie.
Czarne worki na głowach, by mniej bolało.
Byśmy pozostali w nieświadomości. Tu rządzą
królowie trzymający nas na muszce.
Nic nie jest nasze. Choć pełne kieszenie
małych wygód i szczęść wyjętych z igielnego
ucha.
Wszystko opłacone krwią i łzą, tych, co ich
mamy w du.ie.
Za system pójdziemy na rzeź, a raczej falą
poniesieni tego abecadła grzechu,
bo nauczono nas przemijać. Bez walki i
przystanków na romanse z myślą nieobjętą
cenzurą śmierdzących oddechów.
A może jestem chory, może pora umierać. Nie
bierzcie mnie na serio, tak na wszelki
wypadek.
Bo jestem upadłym dzieckiem systemu.
Nienawidzę siebie. Za tę niepojętą, wieczną
nienawiść.
Ale co mam zrobić, gdy widzę tyle śmierci
dookoła,
tyle sprzedajnych ścierw, co wciąż mało im.
I coraz więcej czekających grobów.
Co mam zrobić, gdy po prostu wiem, że cały
świat to ściema dla motłochu.
Żyjemy jakby na planecie małp. Żeby było
jasne. Nic nie znaczymy dla ludzi, co
trzymają klucz do księgi losów.
To tylko taka moja spowiedź. Kolejne słowa
rozpaczy.
Gdy wracam tu każdego dnia. I zawsze jest
tak samo.
Wczoraj byłem w niebie. Tam, gdzie ludzie
chodzą z przewodnikiem,
Gdzie szlak wytacza farba na drzewach.
Gdzie pozostało to lepsze życie.
Tam nie ma wojen, grabieży i pojęcia
władzy.
Tylko szelest liści i : Dzień Dobry Panu,
witamy na szlaku.
Ale to było wczoraj. Dziś znów idą wybory,
plakaty szydzą z naiwności robaków.
Tu nie potrzebujesz mapy. Oni ci powiedzą,
jak głęboko schowali sobie twoje wielkie
plany.
A jeśli rzucisz kamieniem, oplujesz razy
siedemnaście,
Spójrz na tych biednych ludzi. Dlaczego nie
ma równości w kraju, gdzie trwa wieczne
polowanie?
Spójrz na tych głodnych, spracowanych za
dwa litry mleka,
Na tych cierpiących i wyrzucanych poza
nawias społeczeństwa.
Spójrz na ten świat stworzony dla okrągłego
stołu wybranych rycerzy.
I powiedz, że kochasz, gdy jedni cierpią,
by inni nie musieli odmawiać pacierza.
Komentarze (5)
"o baby, baby it's a wild world (...)"
'A może jestem chory, może pora umierać. Nie bierzcie
mnie na serio, tak na wszelki wypadek.' genialnie
napisane. Całość robi wrażenie, prawda boli a Twój
wiersz ją ukazuje, to taki reflektor , który na nią
skierowałeś by wszyscy zauważyli.
Trza pi..ać do lasu;)
witaj, dobry wiersz, w nim tyle nieudawanego buntu,
życiowej prawdy.
a miało inaczej być, wolność i demokracja.
przyszło nam w takim świecie żyć, gdzie
brak nadziei, bezład i frustracja.
pozdrawiam.
Ładny tekst, przeczytałem z uwagą i daję dużego
plusa+!