W nędzę
Ty, Ty, Ty, Ty, bez przerwy Ty, przeklęty birbancie!
Proszę spieniona niedoczekaniem
zerkam z ukosa i patrzę na wskroś,
niedopętana marnym konaniem,
zawodzę histerią i krzyczę krwią,
nie żyję z chłodu, z gangreny odżywam
drzwi trzeszczą błękitem i bielą,
a ten, co „obsesją” go mą
nazywam
przykrywa się mroku pościelą.
Doczekam, dopadnę, dożyję końcówki,
przede mną ten kontur na smolistym tle,
a kiedy się schylę zawiązać sznurówki,
on nagle rozpłynie się w mlecznej mgle,
i dokąd tak spieszno, dokąd czym prędzej?
Tu małolata stacza się w nędzę.
NIE MOGĘ BEZ CIEBIE WYTRZYMAĆ.
Komentarze (6)
nigdy dosyć nędzy i cierpienia.......
Ladny wiersz..:)
bardzo dobrze ujęty temat tęśknoty , uważaj na hieny
:)
i jest w tym wierszu jakiś zgrzyt, jak piasku między
zębami i podoba mi się to zgrzytanie :-)
To 1wszy Twój wiersz, który czytam. Podoba mi się
zarówno klimat jak i użyte, ostre słowa. Pozdrawiam!
prawo Murphiego, im bardziej chcesz zapomnieć, tym
bardziej będziesz tęsknić ;)