O niczym
Radość i wesele serce rozścieła,
Jednak stoję przed murem
Nie-Do-Przebycia, a za rogiem
Lęki i Przeszkody... już pokonane,
Zbrojne hordy Zła – Dobrem
sławione
Pomagając, burzą wszelkie
Marzenia i możliwości wielkie.
Dwie strony tego samego medalu,
W tym samym kolorze i z koralu.
Jednakowe, a jednak inne
Niknące w ciemności Raju,
Którego zorze świecą ranne.
Wszystko to wizje urojonego kraju
...Bez mieszkańców
To także widok strasznej wiary
...Bez wyznawców
Jednak to ja stoję i szukam wyjścia
Ze znienawidzonej realności..
Wprost w głębie sennej błogości
Wyjściem jednak nie będącej
A jedynie przeszkody kolejnej
Cieniem niknącym w mgle świtu.
A ja znowu czuję, że nie tu
Być powinienem, bo nie podołam
Wyzwaniom kolejnym i będę Tam,
Gdzie nie dochodzi wiatr i smutek;
W boskiej zbawienia miejscówce.
Jednak nie śmierć mnie zabija,
Umieram pragnieniem, czekaniem,
smutkiem i zguby wypatrywaniem.
Senne aleje suną bez celu,
Powołane z boskiego apelu.
Oto moje zbawienie – śmierć
wieczna,
Taka niepokojąca, a jakże piękna.
W Bogu, będącym w Nas, kończymy;
Do tedy czas żyć, a wtedy umrzemy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.