Nie dam siebie kupić
Czy ja to przeżyję,
odpowiedzi nie dam.
Słowo w kłamstwie ginie,
coraz większa bieda.
Jeszcze wczoraj, z rana,
to miałem marzenia.
Całe życie w planach,
bez żalu, cierpienia.
A nawet wieczorem,
byłem bliższy chwały.
Wolność lśniła wzorem,
jak cel okazały.
Równość ponad stany,
równość w każdym rzędzie.
Każdy jest wygrany,
i tak ciągle będzie.
Uwierzyłem szczerze,
pięknie łgały słowa.
Taka sztuka bierze,
każdy chce smakować.
Zwłaszcza kiedy puenta,
kończy słów litanię.
O chwale pamiętaj,
najłaskawszy panie.
Nie jestem tak głupi,
rozum swój posiadam.
Nie dam siebie kupić,
wiem, co znaczy zdrada.
Komentarze (5)
Ale tym zwrotem zwracam się do siebie - drogi Sławo.I
mnie jest wszystko jedno jaka litera mnie
poprzedza.Tym bardziej mojemu bogu - Perunowi.
Nie wiem tak do końca o co Ci chodziło. Treść masz
bardzo rozbieganą. Dać się kupić to w sumie nie jest
fakt najgorszy. O wiele gorzej jest być zaprzedanym. O
jeszcze jedno. Najjaśniejszy Panie piszemy z dużej
litery jako oznaką szacunku do inaczej to delikatna
potwarz Pozdrawiam z plusem:))
I słusznie.
A czasy takie, że wciąż ktoś kogoś chce kupować...
PS W drugim wersie czwartej strofki "m" uciekło z
"każdym".
Pozdrawiam z plusem
"byli skazańcy" widać tak mają
wolni w pace
poza nią
zagubieni niepewni marudni