(nie uwierzysz)
nie uwierzysz: sukienka powiewa mi lipcem.
wyostrzony
o twoją skórę skrapla się na zarysie szyi.
słońce opiera
instynkt łowcy o nadgryzione czoło
nocy-ponownie oswoisz
mnie z beztroską między nogami.
lekko poruszany wiatrem, wbity w dominację,
wsłuchujesz się
w trzepot źrenic. latem wypełniają się
zamglonym karmazynem.
męskie wdzięki znów piję na słodko.
pocałunkami rozszerzam wąski język. miękkie
spojrzenia drażnią
pazerną młodość. ciemne włosy przewiesiłam
przez wypieszczone
plecy.
miłość układa się na łóżku grubymi
warstwami. dorosła na dachach
naszych ciał.
Komentarze (8)
Iz, zaczynam się poważnie obawiać o Twoje pisanie:(
może tego nie zauważasz, ale powoli zaczyna Cię
wyniszczać kilka czynników: 1) miłość do
dopełniaczowych - znowu jest ich tu kilka i nie wiem
jak Cię przekonać, że dla dobrego przecież wiersza są
balastem nie do udźwignięcia 2) kopiowanie samej
siebie - coś w rodzaju: piszę świetnie, więc siadam na
laurach 3) monotematyczność; poezja nie znosi
ograniczeń - jak życie; kiedy popadamy w schemat i
rutynę, staje się nudne... Iz, popraw się, bolałoby
mnie serce, gdybyś się zmarnowała; napisz cokolwiek
innego, choćby nawet miał to być traktat o praniu
gaci; ech... pozdrawiam cieplutko:)
Świetna pointa wiersz na bardzo dobrym poziomie
pozdrawiam :)
Zmysłowo, acz delikatnie, poetycko i dosadnie. Super!
pieknie Izabelo pięknie...pozdrawiam
Fakt.. nie uwierze:)
zaliczyłabym do erotyków, pyszności. pod wrażeniem
jestem.
miłośnie ,romantycznie i erotycznie i ten lipiec w
zwiewnej sukience -pięknie-pozdrawiam
znowu jestem pod wrażeniem .. .kapitalne końcowe wersy
wiersza