Nie wiem
Wtapiam oczy w tafle wodnego szkła
Poszukuje jak pustelnik drogi do nikąd
Chłód przeszywa moje ciało pokryte
nagością
Ciszy i odłamków rozbitego lustra
Płakać nie potrafię mimo ze mocno boli
Przeszłość przyszłość i ta okrutna
teraźniejszość
Szczęście rozpuściło sie. na dobre jak
steryna
Z piekielnie rozżarzonej nocą świecy
Targają mną wiatry północy i południa
Pragną unieść moje stopy do nieba, ale
Nie potrafią zrozumieć goryczy ciężaru
Sumienie nieubłagalnie ciągnie mnie w
dół
Boje się ze upadnę głowa w cierniste
Pola czerwonych poachnacych płatków Róź
Nie pojmę aksamitu ciepła słonecznego
Które i tak nie spadnie na marne moje ręce
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.