Niepoprawny sen
Jaki to czas mnie tak czule ucałował
Skoro zasnąłem pośród palm wielkich
Jak Twojego serca egzotyczne knieje.
Dzikie wierzchowce gdzieś ponad
Łąk pochmurnym galopem się mienią.
Tak szalenie dłoń mi drży wierszem.
I wschodzą bzy najśmielsze
Zachwytem swym białym.
I snu opowieść wybija źródełkiem
W moje doliny dwóch dłoni.
Nie wzrusza mnie dawny czar
Okwiatów co w ciernie się zasnuły.
Nie zapiera oddechu zorza krwawa,
Ani olbrzymia moc wyśnionych żywiołów.
Tylko oczy zdumione nad stokrotką płoną,
Tylko smutne irysy jeszcze kładą swe
płatki
Do modlitw o łyk strumienia błękitnego.
Urok bezsilności mnie tu sprowadził -
Dłoń mnie porwała na serca wielką arenę,
Abym źródła swych rąk spełnił
ofiarując złotym i magicznie białym
Stróżom nektar przyjaźni.
Komentarze (1)
Ależ Piotrze! Niosę Ci owoc nektarem przyjazni
pokryty. Jest taki smaczny i taki słodki, że chce się
go od razu chwycić i zjeść, tak samo... jak Twoje
cudowne słowa. Więc tulę do serca myśli kwieciste, te
które kuszą przepięknym jedwabiem. I dotykają
przedziwnym czarem, aby dwa serca jedność swą dały.
Niech więc uczucia płyną w myślach Naszych, tak jak to
robi... niejeden strumień. Pozdrawiam Ciebie i życzę
pięknej nocy, pa.