Nieskończone snucie kolejnych...
Nic tylko wszechogarniająca pustka,
kolejne snucie powikłań mego życia,
i nieuprawnionych myśli sto...
kogo kochać, z kim być, jak zwalczyć
smutek.
Bo nie wolno mi żyć jak chcę,
los zadrwił ze mnie okrutnie...
nie wiem jak się odnaleźć...
i nie chcę żyć, gdy to tylko boli,
skręca, męczy, dusi, zabija powoli...
w świecie,gdzie skrzydła me skulone w
czterech ścianach
i gdy me serce pęka codziennie na pół
zamykam się wśród wyimaginowanych chmur.
zgubiłam Sens, jeśli kiedykolwiek on przy
mnie był...
Bo towarzyszem mym wiecznym jest
Rozterka,
bratem moim Ból, siostrą Poniewierka.
a jednak wciąż czekam, wciąż nadzieje
mam,
że Przeznaczenie ma wobec mnie jakiś inny
plan
i jeśli dotrwam zobaczę szczęścia
gwiazdy...
i czekam obojętna, z półprzymkniętymi
powiekami, jakbym spała...
obudzi mnie pocałunek Księcia..
może kiedyś się to sprawdzi....
podobno miłość jest lekarstwem na wszystko... ja potrzebuję jednak lekarstwa na pragnienie kochania i bycia kochaną.... bo w tym rozmywa się mój Sens...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.