Niezatarty wstyd
Wnukom ku przestrodze
Mama, gdy wracała z miasta,
przynosiła dla nas ciastka:
i babeczki, i tortowe,
bo wierzyła, że to zdrowe.
Zawsze chciała co najlepsze
oddać dzieciom ku pociesze.
Brała potem pudełeczko,
by okruszki zjeść łyżeczką.
Tak do tego przywykliśmy,
że te ciastka zjadaliśmy
nie dzieląc się z Mamą wcale,
aż zostawał tylko talerz.
Gdy tak miałem lat już z siedem,
młodszy brat, ten nygus jeden,
zjeść okruszki te zapragnął –
niech cię za to pasem smagną!
Nie pozwolę – to dla mamy!
...Tak już byłem wychowany.
Mama wszystko to słyszała –
gorzka łza z oka spływała.
Szybko głowę odwróciła...
Ja – widziałem, nie mówiła -
gorycz w sercu jej poznałem.
W mgnieniu oka zrozumiałem.
Cały wstydem się oblokłem -
mało od łez nie przemokłem.
Gonię za nią – jest przy ścianie.
Co ja teraz powiem Mamie?
Głowę w Jej ramiona tulę.
Mamo! Mamo! – głaszcze
czule.
Ja nie chciałem!... Jesteś
dobry,
jak dorośniesz - będziesz
szczodry.
Całe życie mnie to męczy,
gdy to wspomnę – dusza jęczy.
Czy to Bóg odpuści? Nie wiem...
Bo, że Matka, jestem pewien.
05.01.2008
Komentarze (1)
na innej stronce nie mogę cię komentować ze względu na
obecność dwóch troglodytów, ale jest tam znakomita mmm
(księżniczka poezji); jej słuchaj jeśli chcesz serio
zająć się pisaniem wierszy; ja doradzam pisanie w
innej formie, bo ta - którą stosujesz - nie bardzo
pasowałaby na XIX wiek; najważniejsze, że autor musi
mieć coś do powiedzenia, a ty - masz, więc warto zająć
się formą; w kwestii formalnej - przed "i" nie dajemy
przecinka (3-ci wers); głos za znakomitą końcówkę,
która w innym zapisie byłaby genialna; serdecznie
pozdrawiam