Nocna ucieczka
Jadę drogą w świat daleki
Na liczniku już dwie setki
Opuszczam to zgubne miasto
Byle jak najdalej
Przed siebie prosto
Jadę szybciej i dalej
Bez snu
Bez jedzenia
Odrzuciłem te pragnienia
Potrzeba mi tylko odrobina tlenu
Którego w domu tak brakowało
Duszony monotonną rzeczywistością
Gnębiony nieudaną miłością
Czułem jak życie we mnie umierało
Jadę otoczony nocnym pięknem
Jej mrokiem, a w nim skąpanym lasem
Czasem w światłach odbiją się ślepia
lisa
A w koło mnie upojna cisza
Coś jednak zapomnieć mi nie pozwala
Wzbudza dawne bóle
I prawie na kolana powala
Gwiazda na niebie szepcząca czule
Ta wyjątkowa, szczerozłota
Przez którą serce mocniej wali
Silnie niczym uderzenia młota
I znów gorącym żarem się pali
Czemu ona taka szczególna?
Bo o każdej porze nocy
Nad twym domem świeci dumna
I udziela zawsze pomocy
Widząc ją, wiem gdzie iść
By trafić wprost do Ciebie
Nie bładze już niczym zabłąkany liść
Targany wiatrami po pustym niebie ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.