Nowotwór Boga
Postawił człowiek Bogu diagnozę.
Nowotwór.Rak istotę boską toczy.
Przerzuty, guzy, powolne umieranie,
tutaj nie pomoże żaden lekarz.Odchodzisz
nasz Panie!
Hospicjum, gdzie byś nie spojrzał.Nie udało
się dzieło,
choć tchnąłeś w nie najpiękniejsze swe
cechy. Ono się ciebie wyrzekło.
Nie wróci syn marnotrawny, zwany
cywilizacją postępową.
Nie wypatrzysz go przez boskie okna,
zasłonięte chmurą atomową.
Miliony kropelek nektaru, światełek dobra,
co jeszcze walczą z nieuniknionym,
świeci wiernie, lecz za słabo.Nic nie jest
silniejsze od miłości człowieka do wiecznej
wojny!
Dałeś życie Zagładzie, w postaci istot z
pakietem zła płynącego w żyłach,
promocyjne karnety na wieczne nieszczęścia,
by nigdy nie było spokoju. Spokój nie jest
naturą tego dzieła.
Niby niewinni, czyści u zarania dziejów,
lecz nie oszukujmy się, ludzie to Machiny
Chaosu,
oddychają śmiercią i
zniszczeniem.Uwielbiają panować nad tak
zwanym Losem.
Wiele jeszcze Ostatnich sprawiedliwych,
Twych synów i córek, co walczą, by uleczyć
raka.
Lecz zbyt mało, by powstrzymać rządzę
człowieka, uwiedzionego zagładą.
Szkoda to i ubolewam wielce, że wśród
zgliszcz piękna, panoszą się Armie
Zaprzedanych Władzy,
że czystości i niewinności siła już nie
powstrzyma Ludzkiej Zarazy.
Ale nie z tych pochodzę, to w lustrze widzą
tylko pierwszy plan.
Ja patrzę za siebie. Tam w tle już nie ma
ziemi. Nie ma nas.
Szpony wyciągnięte ku istocie istnienia,
przez jej najukochańszych synów.
Zabijemy własną matkę, obok Ojca Boga, w
grobie ją złożymy.
Dlaczego? Bo jesteśmy nowotworem Boga,
skazani na Zagładę, zbyt głupi, by pokochać
życie.
Ludzie. Broń masowego rażenia. Nikt się nie
ukryje.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.