Oaza
To nie pustynia,
tylko kaloryfery mocniej grzeją,
samum – twój oddech dmucha w mój
kark,
fałdy pościeli jak wydmy się ścielą,
wydmy rozsrebrzone od gwiazd.
Gwiazdy jak na niebie Lewantu,
tak blisko, blisko,
wystarczy okno otworzyć i wziąć,
wędrujemy karawaną zmysłów,
wędrujemy przez noc.
A noc jest nieodgadniona.
Co da? Co zabierze?
lecz zawsze się marzy
zieleń oazy,
woda, daktyle, porywy świeże.
Miłość oazą?
Nie każdy ją znajdzie,
niejeden na pustyni zginął,
lecz usta wysuszone pustynnym wiatrem
są genialne,
już goszczą tam,
już piją.
Komentarze (5)
milosc .. wlasciwie.tylko ona ma sens. w tej wedrowce
przez zycie..podoba mi sie okreslenie ..karawana
zmyslow ... zawsze jaks przez pustynie przejdzie ...
do oazy ...liryczny wiersz ,ciekawy pomysl ,duza
wyobraznia autora
"lecz usta wysuszone pustynnym wiatrem
są genialne,
już goszczą tam,
już piją" i to właśnie w miłości jest genialne :-)
Bardzo ciekawie o miłości. Noc temu sprzyja...
Pięknie. Dla mnie to delikatny erotyk. Pozdrawiam.
Ten wiersz to wielka metafora. Interesujacy,
niebanalny.