OBOJĘTNY
... to już nie dotyczy nikogo...
W głuchej ciszy, okrutnym mrozie pośród
swoich własnych myśli
i jednej nieobecnej ze mną osoby, której
oddech czuję na swej twarzy,
zmierzam tam, gdzie sama ze swoimi myślami
jestem i światem.
Gdzie dopada mnie zadręczenie,
powoli zasiada obok smutek i żal –
razem ,
czai się nieśmiała radość.
Tu, gdzie różne myśli przypływają z różnych
stron świata
ja upijam się smutkiem i żalem.
Już nie potrafię powiedzieć dlaczego mam
kamienną twarz,
która wolałaby się więcej nie obudzić.
Może dlatego, że po kilku latach swego
żywotu miała nadzieje,
że się cieszysz na jej widok i że radość
przyjdzie ogromna
- jak w moim sercu.
Ty tymczasem potrafisz przejść w ciszy i
odejść.
Może mamy te same myśli, może chcielibyśmy
je wyrazić?
A może brak nam po prostu odwagi.
Brak. Mijamy się czasem ze sobą , czasem
jesteśmy tacy sami.
Mamy dość. Kochamy się .
A w smutku tkwią łzy.
Łzy płyną, płyną po kamiennej twarzy,
wyrzeźbionej już smutkiem.
Już cała powoli zastygam,
zapatruję się w ciebie i pragnę widzieć i
słyszeć
co tak naprawdę myślisz i czujesz i co
chciałbyś mi powiedzieć.
Słowo starczy, a będzie jak dawniej smutno
i ponuro.
Przyjdzie ogromny ból i straty. Ogromne
straty.
... osoby przmijają, a wiersze zostaja. Czasami może to i lepiej ... dla mnie tak czystsze mam sumienie ....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.