Odpływam
karykatury zdarzeń
i twarzy blask księżycowy
kłują wspomnienia
spadają złudzeń zasłony
puszczasz mą dłoń
odpływam
będę ale w ciszy
jeśli nawet padną słowa
to zawirują tylko szumem deszczu
i upadną w grymasie chodnika
szelestem stóp znikasz za rogiem ulicy
w ramionach twe oddechy
i myśli których nie poznam nigdy
bo chciałeś sam nazywać świat
i układać w powietrzu domy z porcelany
i choć wołam
usta mam zamknięte
krzyk został na ulicy
zbierają go codzień przechodzący
zanikam zawieszona w tej przestrzeni
wydartej cichej nocy
Komentarze (3)
Są wiersze, które się czyta-przeżywa i nie komentuje-
ten do takich należy.Bardzo na tak:)
To prawda, piękny choć smutny. Pozdrawiam.+
smutny, ale piękny... Pozdrawiam.