*OKRUCHY*
Skomlalam jak suka na mrozie
by mnie
przytulil dobrodziej,
a on w
swej łaskawosci
rzucal
okruchy czułosci,
wylam
jak wilk do ksiezyca,
kamienowana grzesznica,
blagalam o wybaczenie
za swe
haniebne zwatpienie,
prosilam tylko o milosc,
serca
jego uczciwosc,
by
jeszcze czuc sie szczesliwa,
na
pozor martwa choc zywa,
lecz
dzis otwieram oczy,
widzac
ze rak mnie toczy,
wydre,
wypale, wyrzuce,
wreszcie z godnoscia powroce
by znow
zyc.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.