Ona
dla Ciebie...
Widzę ją…dłoń krążącą po
ścianie…
Próbuje poczuć cos więcej niż chłód tego
domu…
Ten przerażający chłód z którym tak często
się spotykam…
Czasem przeklinam Boga że pozwala mi
czuć…
Tak niewiele dzieli mnie od nich…
Są mi tak bliscy ale przecież mnie nie
znają…
Co dzień mijamy się szepcząc słowa na
powitanie…
Czasem modle się by ich nie
usłyszeli…
Nie wiem jak z nimi rozmawiać…
Sama?...nie jestem sama…przecież mam
ich…
Ich…którzy mnie nie znają…
Tak blisko mnie żyją…
Żyją…czy ja chce żyć?...
Każdy promień słońca próbuje obudzić mnie
ze snu…
Tak długo już śpię…
Zamknięta w swoim pokoju mierze się z
rzeczywistością…
Nie mam już siły…
Tak wiele przyszło mi znieść…
Tak wiele już znieść nie mogę…
Łzy…
Już dawno przestały pomagać…
Dusza ma pełna żalu…
Ten ból…
Tak często go czuje…
Zakładam maskę i idę przed
siebie…choć ból…
Tak...ból zostaje…
Znów wracam tu…w te ściany…do
nich…
Jak mało o mnie wiedza…jak wiedzieć
mało chcą…
Krzyk…nie…już za
późno…
Idę się zabić…
...kimkolwiek jestes...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.