Oportunista życie
Czyżby to jedyny gatunek,
gotów umrzeć za ojczyznę,
raz po raz wiele razy?
Czy bez tej miłości
nie można żyć,
naprawdę?
A może dzięki dezerterom,
dzięki tchórzom,
przetrwał twój gen?
Czyżby tak robi karaluch?
A może pustynne kwiaty,
bo wyżej nad idee cenią
tętnienie, wroga,
a zamiast zabić,
woleliby okryć się hańbą
i pod jej ciepłym kocykiem,
na przekór, zaczarowani,
palić swoje fajki, wegetarianić,
nie używać macek,
na końcach z ekranami.
Czyżby tylko pacyfiści mieli przeżyć
czas burzy, pochowani,
wewnątrz z nasionami
starej prawdy -
kiedyś będzie normalniej
niż było przed zarazą,
kiedyś będzie naprawdę.
Komentarze (5)
Mówi, do mnie ten wiersz.
Już wiem, - głosów nie będzie - za trudne.
Tak... z pomocą pałki, zdobywasz kobietę - zakładasz
rodzinę, potem do wspólnych polowań plemię, plemię
grodzi swój teren - przed innymi plemionami - masz
ojczyznę.
Masz - za co umierać - przez następne tysiące lat...
"Kobiety stoją u rozstajnych dróg
W żołnierski podgolony patrzą kark
Serdecznie pozdrawiam
ciekawe rozważania.
Refleksyjny wiersz,
...kiedyś będzie..., czyż dzisiaj nie pracujemy na to
co będzie kiedyś...
pozdrawiam serdecznie:)
Będzie, o ile pacyfiści nie trafią na zabójców.
Pozdrawiam
Ciekawie i refleksyjnie...
trzeba mieć nadzieję, że kiedyś wróci równowaga...
Pozdrawiam ciepło :)