Ostatnia część, filmowej inspiracji
Witam Was kochani i serdecznie pozdrawiam,
a Tatusiom w Dniu Ich Święta, życzę
wszystkiego co najlepsze. Prezentuję Wam
trzecią i ostatnią część pięknego filmu i
poniekąd też w tej opowieści, główny
bohater zostaje tatusiem (no może nie do
końca biologicznym, ale za to wspaniałym
ojcem).
Choć niebezpieczna historia ze śnieżycą
szczęśliwie zakończyła się, to jednak Marty
odchorowała ten niefortunny incydent.
Najważniejsze jednak było to, że szybko
doszła do siebie, a i dziecku również nic
nie zagrażało. Zbliżały się Święta Bożego
Narodzenia. Clark jak co roku postarał się
o piękne drzewko, które razem z córką,
przywieźli do domu. Kiedy choinka była już
pięknie przyozdobiona, przyszedł czas na
świąteczne podarki. Każdy dla każdego w
tajemnicy, przygotowywał własnoręczny
prezent. Najbardziej wszakże pracochłonne,
były upominki wykonane przez Clarka – dla
Missie zrobił śliczny domek dla lalek,
natomiast dla Marty, a jednocześnie dla jej
nienarodzonego jeszcze dziecka, wystrugał
fantastyczną kołyskę. Cudowne to były
Święta, pełne miłości, ciepła i niezwykłych
opowieści. Mijały dni, a relacje między
małżonkami stawały się coraz to cieplejsze,
a serca zaczęła wypełniać miłość. Stosunki
między macochą a dziewczynką również
poprawiły się do tego stopnia, że Missie
zaczęła traktować Marty jak matkę. Zbliżał
się termin porodu, a wraz z nim, nowy
maleńki członek rodziny. Kiedy nadszedł ten
dzień, nie było czasu na zawiadamianie
sąsiadki, która zazwyczaj odbierała porody
i niestety obowiązek ten musiał przejąć
mąż. Marty nie mogła pogodzić się z tym, że
poród odbierze niby jej mąż, a w sumie obcy
dla niej człowiek, z którym jak dotąd, nie
miała jeszcze kontaktów cielesnych. Nie
było jednakże innego wyjścia, jak
podporządkować się matce naturze, a przy
okazji i mężowi. Wszystko poszło dość
sprawnie i na świat przyszedł, mały Aaron.
Nadeszła wiosna, a wraz z nią
wszechogarniająca tę rodzinę, cudowna
miłość. Niestety, nie zawsze szczęście puka
do drzwi, a tym razem nieszczęściem okazał
się pożar, który strawił cały dobytek.
Clark był załamany i nie tylko z tego
powodu, ale żal było mu rozstać się z żoną,
którą już zdążył pokochać, a zgodnie z
obietnicą miał pożegnać na zawsze. Kiedy
pobierali się w pośpiechu i wręcz z musu,
obiecał Marty że jak tylko będzie tego
chciała, opłaci jej podróż do domu, skąd
niegdyś ze swoim zmarłym już mężem tutaj
przybyli. Marty nie chciała wracać, bo
również pokochała męża, ale jakoś wstydziła
się okazać swoje uczucia. Napisała więc do
niego list, że nie chce wracać i żeby ją
poprosił o to, aby została. Niestety list
włożyła do książki, która z kolei leżała
razem z ubraniami do prania. Kiedy Missie
zabierała tę odzież, list wypadł i wplątał
się w słomę. Tak czy inaczej, Clark nie
przeczytał tej wiadomości i pozwolił na to,
żeby żona odjechała. Kiedy już ją pożegnał
i wrócił do domu, ukląkł i zaczął się
modlić. Pytał Boga, dlaczego pozwolił mu
pokochać Marty, a teraz mu ją odebrał.
Kiedy chciał już wstać, nagle zauważył
list, który wplątany był w źdźbła słomy. Po
przeczytaniu wsiadł na konia i pognał za
oddalającymi się wozami, które tworzyły
niejako karawanę – w jednym z nich,
podróżowała Marty. Kiedy był już blisko,
krzyczał na cały głos jej imię i miał
nadzieję, że ktoś go usłyszy. Tym razem
miał szczęście – Marty usłyszała. Oboje
wyznali sobie miłość i po raz pierwszy,
pocałowali się. Kiedy wrócili do domu,
Missie bardzo się ucieszyła – znowu miała
mamę, a jej tata który dość wcześnie
owdowiał, kochającą żonę.
Komentarze (17)
pięknie moc serdeczności
Śliczne opowiadanie, zakończone happy endem.
Pozdrawiam:)
I w nieoczekiwany wprost spoób historia zakończyła się
happy endem!
Świetnie! Zatem dziękuję za chwile relaksu. Pozdrawiam
Ciebie Isiu serdecznie:-)
Zawsze z ciekawością czytam, jesteś stworzona do
pisania opowieści - bardzo ciekawych pozdrawiam Isiu
b.na tak
za to zakończenie już szczęśliwe:)
jak zawsze bardzo przyjemnie było przeczytać:)
Pozdrawiam:)
Bardzo cieplutko piszesz Isiu i tak bardzo
serdecznie,że można sie popłakac. A ja do tego skora.
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie.
dalej bardzo ładnie .. widać miałaś troszkę przerwy ..
pozdrawiam serdecznie ..
Nieszczęścia lubią chadzać parami ale wszystko dobre
co się dobrze kończy.
Z przyjemnością przeczytałam ciekawe opowiadanie.
Isiu, serdecznie pozdrawiam :)
Aż mam ciarki:-)
Ładnie Isiu
Pozdrawiam
Bardzo ciekawie napisane,Dziś przeczytałam całość -
super inspiracja.Miłego dnia życzę.
Zgadzam się z Karmarg. Ale jeden, jedyny punkt jest
niewiarygodny. Jakim cudem nie można było zawiadomić
sąsiadki? :)
Miłego dnia życzę.
wzuszające piękne i bardzo dobrze się czyta -
szczęście rodzinne:-)
pozdrawiam:-)
Pieknie i wzruszjąco Ogladałm ten film i bardzo mi się
podoba '
Pozdrawiam serdecznie Isiu
Masz wielki talent do pisania. Napisałaś to
superancko