Owoc
Słońca zaklęte w garstce gliny,
bezbrzeżne morza, firmamenty,
kopalnia skarbów w zlepku żywiołów.
Człowiek. Liczy sekundy i godziny...
Za jabłko z Raju go wygnano,
w Czasoprzestrzeni go zamknięto,
za pożywienie miód i... piołun dano,
bagaż... sam wziął na plecy - puch niesie i
ołów.
Wypowiedziany grudką Ziemi -
ile razy ją przerył? - nie zliczy.
Wciąż szuka czegoś. Czego? - pewnie nie
wie.
A osobliwych ma towarzyszy:
Ona – drugą ręką, lustrem,
dopełnieniem.
Z nią dopiero, jako Człowiek, jest
całością.
Wąż. Przeszkoda i pomoc w dotarciu do
siebie.
I TEN co sednem jest wszystkiego i całą
Miłością...
Oni w nim – wszędzie, gdziekolwiek
postawi nogę –
w nim piekła i nieba, koniec i początek.
Lecz tak się w Dobro i Zło zaplątał,
że przemierzy Wieczność nim odnajdzie drogę
powrotną, nim zniknie wszystko, co ma do
ukrycia,
nim siebie w oczach Boga znów będzie
oglądał…
A wtedy ON z miłością jemu-jej poda
owoc z Drzewa Życia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.