Padlina
Mogiła zamknęła się…
Trzeszcząc marmurem,
Człowiek odszedł,
Z zawieszonym sznurem…
Zakopany pod ziemią
Leży niczym w garncu…
Ugotowany w ciemnościach,
W ponurym zimnym marcu.
Obok niego pies stoi,
Wierny kompan jego.
Nie wie, że Pan nie wróci,
Nie doczeka się Jego…
Biedny na mrozie stoi,
Z ogonem wtulonym w swe futro,
Z głodu zdycha,
Odejdzie jutro…
Tygodni parę minęło,
Pies zdechł, leży padlina,
Otulony promieniami słońca.
Nie wróci już go nie ma.
Teraz z panem po niebiosach chodzi,
Dumny jak paw – przy nodze.
Szkoda tylko, że w niebiosach,
A nie na normalnej życiowej
drodze…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.