Pan Nikt i przemijanie
spotkałem go na ulicy.
Szedł drogą z księżycem
po mieście
Przyjrzał się sobie
w wystawowej szybie
zegarmistrza
Pewne strzępki dawnego ja
nie dają mu spokoju
Chciałby przeminąć jak każdy
trochę samotny człowiek
posiwiały od zmartwień i dziwnych pytań
Dla niego przemijanie
to codzienność
jego gwiazdy są po to
by przemijać
a ludzie po by przemijanie
hamować
wątłym uśmiechem obdarzył krakowską
ulicę
napełnioną księżycowym deszczem
pokoleniowego smutku beznadziei
przemijającego człowieka
a mógł on być przed moją erą.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.