PANI DOKTOR
Z życia wzięte.
Siedząc w poczekalni mrocznej
Nim zostałem zawezwany,
Duszę miałem na ramieniu
Cierpiąc bardzo schorowany.
Usłyszałem swe nazwisko
Z gabinetu wyczytane.
Wstałem z trudem, wnet poczułem,
Że mam nogi czymś spętane.
To ze strachu przed nieznanym.
Nie wiedziałem co mnie spotka.
Czy ta doktor mnie wyleczy,
Czy też wyśle mnie do czorta?
Zerkam przed się po kryjomu,
Dreszcz emocji mnie przenika.
Zamiast groźnej pani doktor,
Ktoś przemiły mnie tu wita!
Twarz pogodna, uśmiech skromny.
Młodej Damy pełnia wdzięku
Pozbawiła mnie natychmiast
Nabytego przedtem lęku
Przed lekarzem w białym kitlu
Który z groźną miną bada,
Potem straszy chorobami
I o śmierci opowiada.
Tu, przeciwnie. Grzeczne słowa
Słyszę mile zaskoczony.
Czuję, że bez aptekarza
Będę rychło wyleczony!
Wiedz, że urok Pani Doktor
Czarodziejską ma tu siłę,
Żadne leki nie są w stanie
Konkurować z nim przez chwilę!
Wiersz dedykuję Pani Barbarze Kozłowskiej z gorącym podziękowaniem.
Komentarze (2)
Bardzo zgrabnie "z życia wzięte".
Piękne :) ale się zgadzam urok pięknej dla nas osoby
jest największym i najlepszym lekarstwem na chorobę :)
No a przede wszystkim nie ma czego się bać :) plus
Zapraszam też do mnie :)