Pani Utah
To nie zachód nad zachody
bezdomne słońce dziś nie zajdzie,
skaliste góry rozmieniły się na drobne.
Po śladach wysuszonych serc,
porozrzucanych na zakurzonych ścieżkach
jak skurzane sakiewki bez monet,
błądzi olbrzymi kojot
okradziony z boskiego ducha,
Hoka hey
Bryce Kanion zamknięty dla zwiedzających
nie ma tu żywej duszy
wszystkie wykupił Gnozidołek
na zbitym z desek straganie
handluję z szamanami Navaho
powybijanymi i farbowanymi zębami
w pięknych kolorach.
Pierwszy na tej ziemi wódz Anasazi
Orzeł bez Szpon przykrywa mu
oczy czarnym skrzydłem,
powtarzając że to jeszcze nie śmierć,
sadzą z okopconych piór
kreuje na twarzy więzienne tatuaże.
Pod łopotem skrzydeł
trzęsie się ziemia w Utah
z nieba sączy się marchwiowy sok
barwi i rozpuszcza jak kwas
przymierze kalekich skał.
Wnuczkom Archonta wypadają mleczaki,
Gnozidołek zbiera siekacze,
jak grzyby po deszczu,
zrzuca kolejną skórę,
zmienia przepoconą koszule w kratę,
wykupił już wszystko,
Walmarty opustoszały.
Dalej nic nie posiada
oprócz wszechwładnej obojętności,
zimnych rąk nakładanych
tak często na ciepłe głowy,
uzdrawiając z kolejnych chorób,
które później oddaje w prezencie.
Wódz wzniósł się wysoko
kręcąc źrenicą Gnozidołka,
reszta jego ciał pęka,
powstają coraz głębsze rozpadliny
zjednoczona pustynia wszystkich ziarenek
współczuje.
Pani Utah rozgrzana słońcem
patrzy oczami unoszącego się Wodza
przez ciekłe jak rozpuszczony matal
powietrze
widać autostrady i szosy,
z całej sieci, tworzy tą jedną drogę,
jeden kierunek.
Gnozidołek przejedzony, pełen duchów
uwędzony dymem ognisk,
pluje świętymi grzybami,
dręczy go pytanie
kto stworzył to miejsce?
I dlaczego tak trudno go dotknąć, nic nie
czuje?
Orzeł bez Szpon wybucha dla pamięci
o komunii, ślubie, mistycznej unii,
ostry dziób przerywa łańcuch okaleczonych
dusz,
ucho głupca słyszy,
o kanionach które ciągle tworzy
Pani Utah, ukochana żona
tego którego związał i uwięził
Gnozidołek.
Dla ukochanej żony Moniki
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.