Papieros
Tlący się papieros szary filar zmartwień i
trosk
Głownia rozżarzona smętnym pomarańczowym
blaskiem
Mieni się kolorami śmierci, popiół niczym
wosk
Stopiony i kruchy, opada na podłogę z
cichym trzaskiem
Czasami zabłyśnie tylko jasnym płomieniem,
lecz na
Chwilę tylko, potem ciemnieje, szarzeje, a
każdy nowy
Rozbłysk, skraca go, przybliża do końca,
rana
Za raną, chwila za chwilą, pogłebiają się
cierpienia rowy
A dym wspomnień unosi się w pokoju bez
okien
Drzwi sa zamknięte i nikt nie chce ich
otworzyć, wywietrzyć
Te kłęby wiją się, falują, zatruwają życie,
jak cień
Pokrywają oczy mgłą, nie kończą serca
boleśnie kaleczyć
Czas ucieka, papieros dopala się, za chwilę
zgaśnie
W molowej tonacji, bez nadziei, bez
współczucia, samotnie
Umieram jak ten pet, co wypalił sie
własnie
Kulę się w sobie, zanikam, odchodzę do
krainy cieni, bezpowrotnie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.