Paradoksalne Kochanie
Szukając gwieździstych doznań
W połaci satyny ciemnej,
Szkicuję myślami obraz
Miłości tak bardzo niepewnej
Nie mieści się w dłoniach zamkniętych
Czułością jest wszak przepełniona,
Lecz często w nastrojach oziębłych,
Statyczna i nieodgadniona
Morzem łez i przypływem tęsknoty
Na miękkich jasnością policzkach
Która potem jak świeca się topi
By stać się swym własnym zgliszczem
I pełnią radości jest również
Uśmiechem i słodką beztroską,
A nie raz stalowym sznurem
Co usta zaciska zbyt mocno
I Jakie ma szanse przetrwania
Nikt mi naprawdę nie powie,
Kontrastami malowana
Miłość, co spędza sen z powiek.
Komentarze (2)
spodobal mi sie wiersz, jest okragly, fajnie sie
czyta...zrobilabym cos z tym "zgliszczem", ale to
tylko ja, Ty nie musisz, bo to Twoj wiersz...fajnie
gladko i lekko...
bardzo dobry wiersz...lekko się czyta...pozdrawiam