Paradoksalnie
patrząc przed siebie, na świat, którego nie
ma
na blask księzyca, co przed chwilą jak
iskra zgasł
niczym marzenia, które odleciałmy w mroczny
dzień
w nieznaną stronę, i począł zanikać mój
cień
gdyż tak poprostu odchodzę jako
szaleniec
nie zostanę choć ktoś chce, muszę! Jak
najdalej biec
tam, gdzie morze, gdzie las, mija czas,
zapomina każdy z was
brak obłudy, nieszczerośći, zakłamania i
zła
odchodze do miejsca gdzie złudne nadzieje
mają sens
bez nadetej biurokratyzacji i
niepotrzebnych łez
Żyć, chcę żyć w miejscu gdzie wzrok tarci
swą moc
biegnę do miejsca, w którym nie wymawia się
zbędnych słów
A sen jest tak spokojny, iż nie ockniesz
się z niego
trzy metry pod czy nad ziemią, nie gra
roli
Odchodzę mimo woli, w paradoksie mych
myśli
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.