Pechowy kochanek
Zwykle odwiedzała go nocą.
Dziś przyszła tuż przed świtem,
zostawiając za sobą orszak gwiazd
i rozkochany księżyc.
Widział jak biegnie, wprost w jego
silne, męskie ramiona.
Pełna wdzięku nimfa frunęła
na skrzydłach miłości,
w białej, prześwitującej sukience –
niespodzianka i obietnica razem wzięte.
Urocza, bosa, nieprzewidywalna,
pachnąca wiosną…
Pragnął jej jak nigdy dotąd,
on - Cezar z boginią chciał tę chwilę
przeżyć…
Wtem mocne szarpnięcie za ramię:
- Wstań Zenek, zima przyszła!
- Musisz odśnieżyć!
;)
Komentarze (35)
Witaj Renatko.
Sympatyczny wiersz, a każdy sen, kończy się
przebudzeniem,
a szkoda, tu wręcz drastycznym.:)
Podoba się przekaz.
Pozdrawiam serdecznie.:)
kapitalna historia :) Pozdrawiam nic dodać nic ująć
...kapitalna!
Jak można przerwać tak romantyczny
sen...:)))Pozdrawiam cieplutko.
A to rzeczywiście pech, wesoło na dzień dobry, bardzo
fajne, na duże TAK, pozdrawiam ciepło.
;-))) I Zenek do finału nie doszedł :-) Dzięki za
uśmiech. Pozdrawiam serdecznie