Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Z piekła do Nieba (odc. 38)

Zapiski Leokadii



4.10.1942 roku, w transporcie niewolników, gdzieś pod Poznaniem.
Człowiek. Kim jest człowiek? Rzuconym na ziemię ziarnem piasku? Rozpętała się burza i nic już się nie liczy, ani ziarno piasku, ani zwały pyłu, ani grudy ziemi. Liczy się tylko burza, potęga, moc, ciemność. Przerażenie, zbrodnia, śmierć. Brak miłości, brak łaski, brak nadziei
Miłość. Gdzie jest moja Miłość? Czy doczekam łaski i Bóg mi ją przywróci, moją Miłość? Dokąd mam czekać, gdzie jej szukać? Nawet nie wiem, jak się modlić. "Boże, przywróć mi moją Miłość!"
Bóg już przywrócił mi wiarę w Człowieka. Maria to Człowiek, uosobienie dobra, a nawet odwagi, choć wtedy bała się jeszcze bardziej, niż ja.
Lecz Bóg się ulitował i zesłał nam wtedy swojego Anioła, który nas obronił.
Czy wyrwie nas z tej nędzy i pozwoli na to, by jeszcze mieć nadzieję na życie w wolności?

7.10.1942 roku, w Baborowie.
Codziennie się modlę, choć nie wiem, czy umiem to dobrze robić. "Boże, daj mi doczekać łaski powrotu do domu i do mojej Miłości". Modlę się, by Bóg wziął mnie w ramiona, ukoił strach, przeprowadził prze tę ciemną dolinę, dotknął mojej ręki.
Bóg znów zesłał swojego Anioła. Prostą kobietę, Gosię. Tylko kobietę i aż Kobietę. Kochającą, odważną. Kazała nam mieć dzieci, a sama wyjechała, by wrócć, dotrzeć do swoich. Bezbronna, płynie przez to "Morze Czerwone" do swoich dzieci. Dała nam przyjaźń i miłość.
Gosia, wróć szczęśliwie do swojego Piotrusia, nakarm go tak, jak nas karmiłaś, swoją miłością i z miłością. Panie Boże, pobłogosław!
A gdzie jest moja Miłość? Największa Miłość mojego życia? I czy doczekam łaski, o którą proszę? Gosia, nawet nie wiesz, jak tęsknię do mojego dziecka, które jest gdzieś u Boga. Na pewno jest, skoro tak pragnę go mieć. Tylko Bóg wie, jak pragnę mieć w ramionach moje dziecko, które jest jeszcze gdzieś u Boga. Boże, czy doczekam łaski i pozwolisz mieć w moich ramionach moje dziecko? Czy pozwolisz mi karmić moje dziecko moją Miłością, tak jak Gosia?

8.10.1942 roku, w Baborowie.
Mamo, boję się! Tęsknię za Tobą, a Ty śniłaś mi się dziś w nocy. Śniłam o Twoich kochających dłoniach i Twoich cudownych oczach. Mamo, boję się, bo widziałam Cię we śnie, jak cierpisz i nie umiałam Ci pomóc. Chciałabym Cię objąć, przytulić się do Ciebie i poczuć, jak głaszczesz moje włosy. Usłyszeć, jak mówisz: "Nie bój się, córeczko, jestem z tobą."
Mamusiu, proszę Boga, by Cię uratował i pozwolił mi być z Tobą. Ta burza nie przechodzi, a Ty jesteś tak daleko.

24.10.1942 roku, w Baborowie.
Mój Mąż ma dzisiaj urodziny! Tak, mój Mąż, dobrze słyszałeś, Wielki Boże Wszechmogący. Przepraszam Cię, Boże, ale to jest mój Mąż, mimo że nie odbył się nasz ślub przed Twoim oblieczem. Oboje tego pragnęliśmy i pragniemy dalej i to jest nasze Święte Pragnienie. Tak chciałam i tak chcę być Jego żoną. Tak jak mi obiecał trzy lata temu i od tamtej pory nie przestaję o tym marzyć. I w marzeniach wciąż jestem żoną Jego, mojego pięknego, wybranego żołnierza. Jestem i czekam. Boże, przywróć mi moją Miłość, przywróć mi mojego Męża Tadeusza! Nigdy aż tak nie kochałam, jak teraz, w tych dniach, kiedy nie mam nawet jednego sygnału, czy żyje i gdzie jest. Jezu Chryste, wybacz mi moje zwątpienie. Wybacz, że jestem małej wiary. Przywróć mi nadzieję, przywróć mi moją Miłość, o Chryste!

1.11.1942 roku, w Baborówku.
Byłyśmy dziś z Marią na cmentarzu. To taki piękny, polski zwyczaj, odwiedzać w tym dniu groby naszych najbliższych, ale także i tych, których nigdy nie znaliśmy.
Gdzie jest grób mojego Taty? Gdzie mogę przyklęknąć i pomodlić się za Jego duszę, zapalić świecę? Tatusiu, tak mi Ciebie brakuje, tak tęsknię do Ciebie.

10.11.1942 roku, w Baborówku.
To już drugi tydzień, jak się tu ukrywamy. Tutaj, na tym strychu, na łasce i niełasce ludzi nam przyjaznych, ale jednak obcych. Dają nam jeść, pić, ale jednak musimy się ukrywać.
Boże, dziękuję Ci, że chociaż mam Marię. Bez niej, bez mojej Siostry, chyba bym tutaj oszalała - bez jej spokoju, dotknięcia rąk, przytulenia, ciepłego słowa, pocałunku. Całuję te jej ręce, co mnie wtedy, we Włocławku ratowały. Kiedy tamten wróg celował we mnie, a ona zasłoniła mnie wtedy przed kulami własnym ciałem! Własnym, szczupłym ciałem, tak samo bezbronna, jak ja. A potem całowała i przytulała mnie, bym się już nie bała, że już najgorsze minęło.
"Lesia, Lesia, nie płacz! Nie płacz, kochanie" - mówiła przywierając do mnie, choć sama płakała i drżała na całym ciele. Tak, jak moja Mama. Odwaga bezbronnej.

18.11.1942 roku, we Włocławku.
Maria. Byłam u niej, w jej domu rodzinnym, w Turzyńcu. Cóż za wspaniała rodzina, cudowna.
Jej matka, dobra, pogodna. Emanujące od niej ciepło udzielające się im wszystkim. Dzięki niej i ja się ogrzałam, choć mojej Mamusi nie mam przy sobie.
Regina - wysoka, szczupła, chodząca dostojność. Jeszcze nie widziałam nigdy tak pięknych oczu, jak jej. Chyba to rodzinne, bo jej brat Władek ma podobne. Taki pogodny, ale widzę, że wpatrzony w Marię. I słusznie, bo to wspaniała dziewczyna. Powinien o nią powalczyć.
Regina (czy Renia, jak na nią mówią) z jej mężem Józefem, bratem Marii, i te ich dwa maleństwa - Basia i Jureczek. Przepiękna rodzina. Boże, jak ja bym chciała mieć dziecko z moim mężem Tadeuszem! Moje ukochane dziecko z nim, moim cudownym Mężem! Modlę się wciąż o Jego powrót do mnie, i o naszą Rodzinę. I o nasze Dziecko, które przecież jest gdzieś u Boga i czeka, aż pojawi się w moim łonie, dzięki Łasce Bożej.

6.12.1942 roku, w Michałowicach koło Warszawy, w domu wujostwa Stachowskich.
Mamusia, moja ukochana Mamusia. Nareszcie jesteśmy razem, brakuje tylko Grzegorza.
Gdzie jesteś? - myślimy o Nim, o moim Braciszku.
Mamusia była w Łowiczu, gdzie znalazła grób naszego Taty. Ciocia mówi, że tam się zaziębiła i od tej pory kaszle.
Mamusia poprosiła, żebym i ja tam pojechała, co z miłością uczyniłam wczoraj. Nie było mi łatwo, tak jak i Mamusi nie było łatwo, ale klęczałam przy tej skromnej mogile, gdzie ktoś położył białą tabliczkę z imieniem i nazwiskiem mojego Taty: „Franciszek Zieliński, ur. 1891, zginął na polu chwały 12.IX.1939”.
Wielki, zbiorowy grób i ogromna ilość podobnych tabliczek. Przeszłam chyba z dwieście, zanim znalazłam tę dla Tatusia. Był ktoś na cmentarzu, poprosiłam o pomoc, bym mogła znaleźć i włożyć w ziemię jakiś Krzyż. Udało się. Młody mężczyzna przyniósł mi biały, prosty krzyż zbity z gałęzi brzozowych. Ziemia nie była zbyt zmarznięta, udało mi się wygrzebać rękami głęboki otwór w tej naszej polskiej, łowickiej ziemi, której bronił aż do śmierci mój kochany Tatuś. Wstawiłam w ten otwór nasz Krzyż Chrystusowy. Chrystus już Go powitał w Niebie i na tę pamiątkę wstawiłam tutaj ten Krzyż. Pomodliłam się jeszcze raz, klęcząc na tej samej polskiej ziemi. Amen.
Postanowiłam, że też będę jej bronić, tak jak Tatuś, jak Tadeusz, jak tylu innych. Już otrzymałam kontakt, jutro jadę do Warszawy. Mama nic nie wie. Nie musi wiedzieć, moja kochana Mamusia, nie musi się martwić.

24.12.1942 roku, w Michałowicach.
Wigilia. Cóż tu można więcej powiedzieć, kiedy łzy same lecą. Mamusia przytulała mnie dzisiaj do siebie chyba kilkanaście razy. Po cichutku, delikatnie, obejmowałyśmy się w tym naszym pokoiku na poddaszu. Obie żeśmy sobie pochlipały. Mamusia tęskni do swojego Męża, już w Niebie, ja do swojego, który jest gdzieś na tej naszej ziemi.
Tadziu, mój najdroższy Mężu, kocham Cię i marzą o spotkaniu z Tobą! O Twoich oczach, ustach i dłoniach. Mój Kochany, wróć!
Wieczorem siadłyśmy przy wspólnym stole wigilijnym, w gościnnym domu wujostwa Stachowskich. Dużo smutku, wspomnienia, łzy, ale i ciągle radość naszego spotkania przed kilkoma tygodniami, w ostatnim dniu listopada. Mamusia jest jednak trochę chora. Niepokoi mnie jej kaszel, ale ona mnie pociesza: „Nie bój się, Lesiuniu, Bóg nam pomoże. Doczekamy następnej Wigilii, jak Pan Bóg da”.

18.04.1943 roku, Niedziela Palmowa, w Michałowicach.
Stało się, moja kochana Mamusia odeszła. Wigilię będę już obchodziła tutaj bez Niej, jeśli dożyję. Pan Bóg ją zabrał, aby tam w Niebie połączyła się z naszym Tatusiem.
Mimo tego jest jednak we mnie smutek. Jest cisza w sercu po Niej, gdy już nie mam tutaj Jej uśmiechu, jej kochanych dłoni. Cicho i smutno mi, Boże. „Wieczny odpoczynek racz Im obojgu dać Panie.”
Mamusiu, został mi na zawsze w sercu Twój szept. Twoja twarz, którą całowałam, z której wycierałam Twoje łzy, krople potu. Twoje oczy, w których zawsze było tyle miłości, że zostanie mi do końca mojego życia.
Dziękuję Ci, Mamusiu, za Twoje ostatnie słowa i uściski słabych dłoni. Za ostatnie westchnienie i ostatni oddech. Kocham Cię, Mamusiu.

25.04.1943 roku, Niedziela Zmartwychwstania, w Michałowicach.
„Alleluja, Alleluja, Alleluja! Cieszmy się i radujmy, Drodzy Bracia i Siostry! Wstanie z martwych nasza umiłowana Ojczyzna, tak jak zmartwychwstał nasz najdroższy Brat – Jezus Chrystus.”
Takie słowa usłyszeliśmy dzisiaj na Mszy rezurekcyjnej w pięknym, choć ciemnym kościele w Pruszkowie. Odważne słowa, jakże optymistyczne i budujące.
Moja Mamusia była ze mną, czułam to – Jej miłość i Jej obecność. Śniła mi się w nocy, jak głaskała mój policzek i włosy. Tak, jak było w dzieciństwie, tyle tylko, że teraz nic nie mówiła. Uśmiechała się patrząc na mnie, Jej pięknie ułożone złote włosy lśniły w blasku Zmartwychwstania Jezusa. Dopiero na sam koniec wypowiedziała do mnie tylko dwa zdania: „Śpij, Lesiuniu, już się nie bój. Śpij, moje kochane dziecko!” Piękna twarz zniknęła. Boże, jak ja za Nią tęsknię! Moja Święta, słodka Mamusia.
Wszystkiego nam jeszcze nie zabrali i nie zabronili. Jeszcze możemy iść do świątyni Boga, by się wyżalić i pomodlić. Kiedyś i tego nam będą chcieli zabronić, ale nigdy im się to nie uda. Nie zabiją naszej Miłości i naszej Wiary, nie zabiją też Nadziei.
Wszystkie Trzy, Wiara, Nadzieja i Miłość, były obecne w czasie śniadania wielkanocnego u wujostwa Stachowskich. Ciocia i Wujek i ich Córki takie dla mnie serdeczne. Dla mnie samotnej, drobnej dziewczyny, zagubionej w tym świecie, wśród zabijanego na co dzień życia. Trochę nieobecna, bo myślami błądzę gdzieś na Wschodzie, gdzie mój Tadeusz, mój Mąż, też pewnie zagubiony i też samotny. Moje myśli i marzenia płyną do Niego w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego. Kocham Cię, Najdroższy. Modlę się za Ciebie.

18.05.1943 roku, w pociągu ze Lwowa do Krakowa.
Moja Miłość, mój Mąż, mój Tadeusz.
Panie Boże, Chryste Najdroższy, to nasze spotkanie to prawdziwy cud dla mnie, dla nas obojga. Kocham Cię, Boże, i dziękuję z całego serca, że sprawiłeś ten cud.
Wybacz mi, Panie, moją niecierpliwość, że tak chciałam być z Nim razem i tak w pełni złączona ze swoim Mężem! Marzyłam o tym, jak tylko mnie dotknął, pierwszy raz objął, wziął moją rękę i całował moje oczy. Wybacz mi, Panie, moją miłość do Niego, która sprawiła, że tak Go pragnęłam i pragnę. Jego pocałunków, jego miłości, czułości i oddania Jego pięknego ciała, które tak kocham.
Nasze młode ciała, połączone Miłością, to nasz Hymn dla Ciebie, o Panie, na Twoją cześć! Nieustający, najpiękniejszy Hymn naszych dusz i naszych ciał, jaki potrafimy z siebie wydobyć, z naszego wspólnego życia. Kocham Go, Panie! Całym moim ciałem i duszą.
Tak bardzo Go kocham i kiedy będę umierać, to z Jego imieniem w sercu i na ustach. Tak mi dopomóż, Panie Boże.

19.05.1943 roku, w pociągu z Krakowa do Warszawy.
Wciąż przeżywam ten cud, który nam się zdarzył. Modliliśmy się o to oboje, ja i On, nawet w najtrudniejszych chwilach cierpień, które nas dotknęły. I nasz Pan Bóg nas wysłuchał i pozwolił nam się spotkać. Pozwolił mi spotkać Jego, moją Miłość, po tylu latach tęsknoty i modlitwy.
Panie Boże, nie poczytaj mi tego za grzech, ani Jemu, jeśli mnie tak kocha, jak ja Jego.
Moje ciało tak cudownie złączone z Jego ciałem, na chwałę Twojej, Panie, Miłości do nas, ludzi! Wszystko mogłabym poświęcić dla Niego i dla naszej Miłości, którą nas obdarzyłeś, o Panie!
Nigdy nie przestanę Ci dziękować za te wszystkie dary. Za Jego czułość i delikatność.
Za Jego usta na moich ustach i na moich piersiach.
Za nasze dłonie splecione i nasze twarze stęsknione.
Za mój pierwszy ból Kobiety. Za moją pierwszą ekstazę w Miłości.
Za nasze wzajemne oddawanie się.
Za moje łzy szczęścia i za Jego szept. Za nasze wspólne „Kocham Cię”.
„Bądź na wieki pochwalon, nieśmiertelny Panie,
Twoja łaska, Twa dobroć, nigdy nie ustanie.” (*)

27.06.1943 roku, w pociągu z Warszawy do Wilna.
Wojna nie jest dla ludzi. Wojna jest przeciw ludziom. Wojna to ogromny chaos, ogromny nieporządek w ludzkich sercach i umysłach. Mało jest bohaterów, większość ludzi się boi. Wojna wyzwala najgorsze instynkty. Większość tak postępuje, aby jak najmniej się bać. Ci, co wysyłają ludzi na wojnę, często są największymi tchórzami.
Nie jestem żadną bohaterką, zwyczajnie jestem tchórzem. Jestem z tej większości, która się boi lub wręcz jest przerażona.
Gdy ten Kravitz celował do mnie z pistoletu i już myślałam, że to moja ostatnia chwila na Ziemi, to strasznie się bałam. Gotowa byłabym całować jego stopy, gdyby tego zażądał, byle się wtedy uratować.
Nie wiem, jakim cudem Maria znalazła tyle odwagi w sobie, że mnie zasłoniła swoim własnym ciałem. Dla mnie to zdumiewający dowód odwagi, ale ona mówiła potem, że to nie było żadne bohaterstwo, a jedynie odruch. Odruch bezbronnego człowieka, zdolnego do miłości do drugiego człowieka. Bała się tak samo, jak ja.
Gdy Tadeusz stwierdził, że nie należy do bohaterów, a być może należy do tchórzy, to doskonale go zrozumiałam. „Ta wojna sprawiła” – powiedział, „że poznałem swoje tchórzostwo”. Ja też już poznałam swoje.
Jednak on umiał pokonać to swoje tchórzostwo a dopiero to może być miarą bohaterstwa.
Nie wiem, czy ja umiałabym pokonać swoje tchórzostwo. Nie chciałabym tego sprawdzać. Boże, uchroń mnie od tego, bym była sprawdzana.

29.06.1943 roku, w pociągu z Wilna do Warszawy.
Skrzydła! Mam skrzydła! Pofrunę do Niego, do mojego Męża, do mojej Miłości, do mojego Ukochanego. Zaniosę Mu jeszcze raz moją Miłość, jeszcze piękniejszą i jeszcze wierniejszą, wolną od wszelkich zwątpień. Moja Miłość tak piękna i czysta, jak czyste jest Jego sumienie i godność, której nie stracił nawet w chwilach największej próby. Jeśli zwątpił w pełnię swojego człowieczeństwa i honoru, to kocham Go jeszcze bardziej, by wynagrodzić Mu choć częściowo to niezasłużone cierpienie, którego doświadczył.
Pan Bóg znów nas wysłuchał i pozwolił nam wyzwolić się z ciężarów przygniatających nasze sumienia. Bogu niech będzie chwała na wieki!
Tadeuszu, mój Ukochany! Twój spokój i zaufanie to jest także mój spokój i czystość mojego sumienia! Jesteśmy razem, oczyszczeni z najgorszych oskarżeń. Ty i ja, razem, razem, razem!
Już nie ma skazy na naszej Miłości! Bóg nas wyzwolił, Ciebie i mnie!
Bóg dał nam Dziecko, nasze ukochane, cudowne Dziecko. Jest we mnie, czuję je w sobie, kocham je. Będę się o nie troszczyć, ile będę miała sił – tak mi dopomóż Bóg!
Chwała Tobie, Panie Boże Wszechmogący, niech trwa na wieki!




(*) Jan Kochanowski „Pieśń”

Dodano: 2017-01-07 06:33:04
Ten wiersz przeczytano 1904 razy
Oddanych głosów: 7
Rodzaj Nieregularny Klimat Refleksyjny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (8)

AMOR1988 AMOR1988

Wzruszający zbiór pięknych listów.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Cann
Tadeusz
Madame Motylek
Alfonsa
Autor odważył się "zajrzeć" w psychikę kobiety;
ciekawe, czy mu to wyjdzie na dobre.
Tak, oczywiście, "Zapiski" są integralną częścią
powieści. Jaka będzie tego forma w przyszłości -
jeszcze nie wiem, ale skoro się podoba, to może warto
jakoś to wpleść w akcję powieści. Moim zamiarem jak
dotąd jest opisać wojnę widzianą od strony zwykłych,
zagubionych w niej ludzi. Stąd oczywista moim zdaniem
obecność miłości.
Bardzo dziękuję wszystkim Państwu za odwiedziny, miłe
słowa i ciekawe komentarze. Serdecznie pozdrawiam.

canna canna

Wojna, jaki trudny czas dla zwykłych ludzi. Jacy byli
inni niż my teraz, inne mieli wartości. Miłość zawsze
taka sama! Miło było przeczytać. Pozdrawiam:)

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Wzruszająca opowieść o dniach
w których bardzo trudno było
zachować wiarę w człowieczeństwo.
Tekst, w moim odczuciu, dogłębnie
ukazuje emocje i charaktery
ludzi tamtych czasów.
Gratuluję literackiego talentu:}

Madame Motylek Madame Motylek

Te zapiski(pamiętnik?) Lesi, to nie tylko koleje jej
losu opisane już
w poszczególnych rozdziałach powieści,ale przede
wszystkim jej
myśli, uczucia i pragnienia.
Stanowią (zapiski)moim zdaniem
integralną część tej powieści.
Pozdrawiam:)

Alfonsa Alfonsa

popłakałam się

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »