Pierwsza Zasada Równowagi
Najchętniej wziąłbym maczetę,
nawoskował narty. Na nartach szybciej i
lepiej.
Niech spadnie śnieg, żeby był ślizg i można
zaczynać.
Wyrżnąć wszystkich barbarzyńców! Twórców
wojen, biedy i wyzysku.
Twórców teorii, że nie każdy równy
każdemu,
Że są Pany z wyżyn i brudasy z epoki
wiecznego łupania kamieniem.
Ach, co to byłaby za uczta!
Liczyć spadające łby Władców Jutra!
Oceniasz mnie? Powiedz, że nigdy nie miałeś
ochoty,
wypatroszyć kogoś, choćby przez chwilę! Dać
mu do zrozumienia, że nie do końca go
kochasz.
Ile Zła można by „kilim”
kilkoma pewnymi ruchami ostrego miecza!
Ile oddać sprawiedliwości zabijanej matce
ziemi.
Trochę flaków i smrodu. Skoro i tak
umierają miliony,
niech to będą ci „lepsi”, co na
razie sami wymierzają ciosy.
Szedłbym sobie tak przez świat i ciął na
prawo i lewo,
tych, co już mają na sumieniu całe narody
przelanej krwi i zagrabionego chleba.
Potem płotki handlujące śmiercią, a na
końcu zwykli bandyci,
tylko narty by mi się szybko zniszczyły. I
maczeta zepsuła. Przestała by
„kilim”.
Trza by więc od razu karabin! Albo może
czołg od sąsiada zza miedzy.
Tak. Ile można by Zła kopnąć w tyłek! Tylko
samemu trza by w potwora się zmienić.
Inaczej będzie, jak jest teraz. Wieczne
czekanie na mityczne Zbawienie narodów,
Mordowanie małych przez wielkich. Ta sama
śmierć, tylko w imię Królów. Pół Bogów.
Nikt się nie oburza, bo to pierwsza zasada
równowagi,
Urodził się ktoś. Kogoś można więc
zabić.
Cóż, chyba jednak zostanę bierny, jak co
trzeci na ziemi,
popatrzę z trwogą jak inni mordują. Ich
nikt nie nazwie potworem. Nikt nie powie:
Powinieneś się leczyć.
A może jednak...choćby mały samolot...
Ile Zła może pokonać większe Zło! Dobro
przy nim to pies frajer, a imię jego :
Panie, ja się tam wolę nie wtrącać.
Komentarze (1)
zatrzymał. na dłużej...