Pierwsze spojrzenie poza...
Gdy usiadłem na wzgórzu pośród śpiewu
traw
Skarżących się na swój tragiczny suchy
stan
Zastanowiłem się czy to one mówią czy ja
I pociągnąłem za spust by odszukać fałsz
No i stało się, człowiek przeskoczył Boga w
biegu
O świat
Ilu jeszcze kłamców narodzi podły
Grzechu
Czas
By ślepymi nabojami mogli mordować
Blask
I zabierać nas tam do
Tysięcy gwiezdnych słońc, na tronach
siedzących wron
Co krzyczą o gniewie i bezprawiu
przykładając broń
Głosząc słowo nabojem prosto w skroń
Leżałem na polu pośród miliardów ciał
Nieżywych bogów pijanych od nadmiaru
wiar
Zapytałem jednego, kto ośmielił się go
zabić
Odpowiedział, że on sam, aby się zbawić
Spojrzałem poza granicę Trwań
Pierwszy i ostatni raz
Spadłem potem głową na ziemię
Bo śmierć nie okazała się niebem
dla wszystkich, którzy nie zrozumieli o co w nim chodzi...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.