Pifko
...wiersz na początku miał być śmieszny...ale nie wyszło...
Piwo...Ty jesteś jak rzeka...
Tyle w Tobie głębi...
Nie jeden topi w Tobie smutki...
Gdy coś go gnębi...
Gdy smukła szklanka stoi pusta...
A wzrok, w dno wpatrzony zostaje...
Ta piana, jak balsam na usta...
Najlepszym lekiem się staje...
Tak samo działa na serce...
Bo każdy pije, gdy jest w rozterce...
Mało...dużo...to nie szkodzi...
Wszyscy wiemy, że ból łagodzi...
Myśli gdzieś daleko odpływają...
Trudne rzeczy proste się stają...
I na sercu jakoś lżej...
A Ty do barmana...lej bracie...lej...
Podchodzi...następne otwiera...
Tobie nagle na refleksje się zbiera...
I gdy zaczyna wlewać, butelkę gładzić...
Myślisz...nie umiem inaczej sobie
poradzić?
Ale czy ta myśl, czy to coś zmieni...
Czy doczekam z tym bólem do jesieni?..
Chyba nie, skoro łyka bierzesz
następnego...
Czy życie było by inne bez tego?..
Na brzegu kropla się pojawiła....
Która się stacza...spływa na dno...
Jedna myśl Cię zdziwiła...
Czy ze mną będzie identycznie, tak
samo?..
Czy czeka mnie życie na spodzie?..
Zostanę sam, zostanę na lodzie...
I po to właśnie jest piwo...
Przy nim nie ma smutku...o dziwo...
Myślisz, co jest najważniejsze w moim
życiu...
Czy problemy zawsze kończą się na
piciu...
Trudno szukać ucieczki w
rozwiązaniach...
Skoro wszyscy mieszają w planach...
Plany? Kiedyś były coś warte...
Teraz plan to wypić czwarte...
Już się skończyły sny, marzenia...
Wszystko się za szybko zmienia...
Nie nadążasz za rzeczywistością...
Kolejny łyk już był ze złością...
Ale sam nie wiesz, na kogo lub na co...
Na tych, co na wojnach życiem płacą?
Może warto spojrzeć w swoją duszę...
I powiedzieć sobie muszę...
Bo przy stoliku nie ma życia...
Musisz wyłożyć wszystkie karty do
odkrycia...
Jedna chwila okaże się asem...
A inna będzie tylko pasem...
Ale górą będzie ten, kto wygra grę...
Po kilku szybkich ruchach...myślisz,
mogę?
Już bez wahania żadnego...
Mówisz głośno...chcę tego...
Już wstajesz z krzesła, chcesz iść...
W drzwiach się pojawili koledzy, chcą
pić...
Siadają przy Tobie, jest ich dwóch...
Trochę wcześniej pewny był Twój ruch...
Ale teraz się wahasz...mówią, zrób to dla
brata...
Ty wstajesz, prawie krzyczysz...chcę zrobić
coś dla tego świata...
Idziesz w stronę drzwi...wychodzisz...
Za plecami głosy...i tak nic nie
zrobisz...
Ale Ty wiesz jedno, wiesz swoje...
Muszę iść do przodu, już się nie boję...
Wiesz, że wybrałeś dobrą drogę...
Zawsze jest ktoś, komu pomogę...
Już nie jesteś osobą, która w nic nie
wierzy...
Przecież życie, w moich rękach leży...
Gdy w głowie pojawią się słowa kolegów, jak
echo...
Pomyśl sobie, co oni wiedzę, co z
tego...
Nikt mi nie powie, że chociaż nie
próbowałem...
Już w samotności nie płakałem...
Chociaż uszczęśliwić mi się kogoś uda...
Na świecie tylko zło, chciwość i
obłuda...
Dlaczego tak jest, czemu?..
Choćby dam kromkę chleba bezdomnemu...
Trzeba sobie radzić, rękę wyciągnąć...
Innych ludzi za sobą pociągnąć...
Świat nie musi być taki zły, szary...
Wystarczy trochę chęci, nadziei i
wiary...
...śmieszny? nie...? mówiłem....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.