Piwniczne ocalenie.
W łupinie majowej nocy skulony
przeżarty na wskroś - bólem dotknięty.
Słaniam czoło swe do piwnic mrocznych
do komnat gdzie ludzki szmer nie
dociera.
I w ciszy zlęknięte stworów kruche
skorupy
jak znaki na skaleczonych udach wilgotnego
muru.
Zamszowe ogrody pleśni w milczeniu
zakwitają
i mój rozum otwiera się łagodnie w tym
zaułków moich dawnych wspomnień.
Bowiem nie ma nic gorszego niż
trupi swąd ludzkości przypalany i
obnażany
słoneczną jasnotą - gdy dzwony
kołują milcząco w zadumie, a stragany
brudu
zdają się pożerać strąki tonącego w
boleściach
sczerniałego piwnicznym rajem umysłu.
Komentarze (2)
Jak zwykle wiersz mroczny, pełny obawy i głębokiego
zastanawiania się nad życiem, pełnie gdzieś zgubiony
teraźniejszym smutkiem. Dlaczego? Pozdrawiam Piotrze i
Życzę spokojnej nocy, pa.
Pięknymi metaforami autor mówi , dlaczego idzie w swój
świat gdzie, jest dobrze i etycznie.Piękny i rozumny
wiersz.Jestem zachwycona bogactwem Twoich myśli
wyrażonych w wersach.Prawdziwy talent tutaj sie
chowa.Pozdrawiam Cię Uli