Płaczący kabareciarze
Taka sie zdażyła kiedyś pora
No bo człowiek wciąż styrany jest od rana
do wieczora
I oodpocąć by się chciało-sami wiecie
Śmiech,rozrywka,czyli wieczór w
kabarecie
Wzrok wpatrzony,ucho bystre na te dziwy
Dusza czujna-czymże nowym dzisiaj się tu
zarazimy
Nie tak łatwo przecież jest kabaret
zrobić
Gdy codzienność i tak wszystko farsą
zdobi
Więc skupiony siedzę,a na scenie
Główny aktor przedstawienia sobie
drzemie
Drugi aktor przez mikrofon mówi z werwą
Proszę państwa kabaretu dziś nie
będzie,dzisiaj gramy serio
Nasz kolega tutaj ,który sobie chrapie
Popił wczoraj tęgo,dzisiaj też ma plany
takie
Więc by nieprzeszkadzać mu cichutko
zaśpiewam
Pieśń o smutnym Jasiu,czyli o nim,o
człowieku który nie chciał iść do nieba
Myślę sobie,ależ swietny wymyślili kawał
Dobrzem trafił,będzie świetna tu zabawa
Ależ frajda,ależ będzie zarąbiście
Piosnka śliczna jak `Lamenty
Świętokrzyskie`
Strasznie smieję się,wręcz słaniam się ze
śmiechu a w rękę
Cicho nucąc lecącą piosenkę
Cały łzami płynąc i krztusząc się od
szlochu
Jakiś pan mnie trąca z boku
Co to jest u diabła proszę pana-to kabaret
panie jest czy jakiś melodramat
Nie kochany to wielka śmiechu fama
Gdy na codzień ciągle rzucasz żartem
Wtedy to co smieszne nic nie warte
I kochany śmiech się wtedy staje
szlochem
A gdy łze uronisz to wielką masz radoche
Wielkie święto panie,z tego to się nawet
smieją w niebie
Patrz ten szlocha,a ten dalej sobie
drzemie
Panie to majstersztyk,to jest program
prawie marzeń
Dobrze wiedzieć że prawdziwi jeszcze są
kabareciarze
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.