Plastikowe ludki
Twarze mają jakby sztuczne
Zbyt gładkie i trwałe
Uśmiechy wszystkie te same
Nienagannie wyprostowane
I chodzą tak po mieście
Nocą i dniem, dniem i nocą
Zaprogramowane mają życie
Idealnie ułożone w rzędzie
A gdy baterie życia wyczerpią
Czuć po nich tylko spalony plastik
A po mnie to będą czerwone maki
Taki zapach sączy moja dusza
I głupi, szary plastyk mądrze powie:
Czerwone maki nie pachną wcale
A ja powiadam to magiczne kwiaty
Maki dla ludzi wyobraźni
Takie będą dwa światy
Pierwszy: idealny jak plastik
Drugi: mój, dziwaka
I dopiero przejrzycie na oczy
Gdy zobaczycie maka
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.