Płatki śniegu na drodze do nieba
Dla pewnej pani która nadaje mi sens życia
Razu pewnego szedłem sobie drogą
a zimę wtedy mieliśmy srogą
droga była długa i kręta
i wyrzeźbiona, jak ze snu wyjęta
Była to droga do nieba
tam gdzie jest spokój, gdzie nie trzeba
prosić ludzi o kawałek chleba
gdzie nie ma przemocy
I wojen przeraźliwej mocy
gdzie bomby nie wybuchają jak w
Afganistanie
A ludzie krzyczą, błagają, leci rana po
ranie
Gdzie diabeł schował swój róg
I nie gardzi ludźmi- nie wpycha nóg pod
pług
Droga prowadząca do wiecznej miłości
gdzie możesz poczuć smak wolności
W zimę srogą, mimo wszelich przeciwności
Wreszcie poczułem uczucie młodości
Nikt nie prosi o mowe
Nikt nie zarabia w głowe
Wszyscy tu się kochają
I spokój święty od Boga mają
Nigdy już nie będę stał na skraju
przepaści
i nie będę miał wrogów wszelkiej maści
Po prostu spokój już zapanował
A życie tak jakby... idzie od nowa
Komentarze (1)
:) można się głęboko zastanowić czytając ten wiersz :)
ładny jest :)