Płomienie naszej niby miłości
Jesteś jak stare miasto, które swym pięknem
i tajemniczością zaskakuje przy pierwszym
poznaniu.
Homeostaza w stanie uczuć nie pożądana!
Pełnia szczęścia zaburza kreatywne
myślenie.
Nigdy nie może być tak dobrze, żeby móc nie
narzekać.
Mogę być jak wnętrze opery, starego teatru
lub przedwojennego kina.
Mogę mieć duszę kościoła barokowego.
Rozdeptany ptak w centrum miasta, taki nie
z papieru… Imię mu nadałam:
Antygona!
Chcę być dla ciebie szumem przejeżdżającego
pociągu, bez którego trudno ci zasnąć.
Weź mnie, bierz, rozbierz…
całą!
Płonę dla Ciebie,
Aż w końcu spalam się
z Tobą…
Wilgotność ciał.
Pożar ugaszony…
Rano kubek kawy, kac moralny
i myśl: trzeba wrócić do dzieci i żony.
Z miłości dla Miłości, z którą zbieranie muszli i wygrzewanie ciała na piaszczystej plaży, przy szumie Adriatyku to błogość chwil w raju na Ziemi... Dziękuje, że jesteś...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.