W niebie
Mówią: serce nie struna, nie pęknie.
W pozycji, która ułatwia zasypianie,
wsłuchuję się
w uderzające o parapet łzy
bogów,
Deszcz, za oknem…
Modlę się:
Aniele skrzydlaty zabierz ze sobą moje 21
gram.
Doleć tam, gdzie krainy spokojne, światy
przecudne.
Niech zniknę!
I niech mówią, że jedynie głupcy odchodzą z
tego świata.
Na oceanie duszy pochowałam swe
pragnienia.
Teraz jest Noc,
Ty wiesz - kocham siostrę dnia.
Jest jak przyjaciel, który milczy i pomimo
błędów, które ciągle popełniam, rozumie
mnie.
Przerwa między nocą a dniem,
Sen.
Lubię oddechy, tych którzy już śpią.
Za tę noc i świt przy tobie mogłabym
sprzedać dziś duszę,
Za świergot ptaków o poranku i łyk kawy
gorzkiej serce dać Diabłu.
Usta spierzchły z braku wilgotności twych
warg.
Nawet Werter Goethego tak nie cierpiał.
Umieram samotna
Tu i teraz,
w noc listopadową.
Widok twojej twarzy wynagrodzi wszystko.
Wśród anielskich postaci,
znajdę oczy ciepłe, brązowe
i w ich spojrzeniu na wieki utonę.
Wiatr pachnie dziś bzem...
Otwieram bramy raju?!
Wtem słyszę pędzący pociąg, stacji
tysiące,
Życie.
To tylko śmierć kliniczna…
Serce połamane…
Drugi raz go nie posklejam…
Marzę, aby znowu poczuć sól z tamtejszych
mórz,
na których żeglowałeś.
… tango, nieustanne…
Tango,
dla wytrwałych.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.