płomyki w oknie
odgrodziła się szczelnie milczeniem od
świata,
przegląda stare kurtki. może pod
podszewką
jest jeszcze tamten piasek, co
przesypywała
z dłoni w dłoń (w drobnych palcach czas
przemykał lekko)
dzień miał krótkie spodenki, nocami za
ścianą
wyrastał z bajek chłopiec. uchyloną
furtką
wybiegł kiedyś na drogę. z oczu nie
odgarnął
jasnej grzywki. samochód wyprzedził
modlitwę
do anioła, morały z bajek - czarną ramką
pozostały na ścianie, wokół złotych
iskier
w ciepłych, piwnych tęczówkach, skazą na
portrecie
z czasów naiwnej wiary w sprawiedliwość, w
czyste
plany nieba, niedziele przyprawione
śmiechem,
dom bez pustych miejsc. okno z widokiem na
drogę
świeci smutkiem co wieczór (wosk tak szybko
mięknie)
kupuje dużo świeczek – choć wie, że
nie cofnie
czasu płomieniem. tylko skrzydlate
pocztówki
z wakacji zatrzymanych wpół drogi –
ulotne
nocne motyle zawsze witają się z ogniem
Komentarze (16)
Takie płomyki z życia...